1 Abo und 0 Abonnenten
Artikel

Rolnicy protestują, AfD rośnie w siłę, rząd w kryzysie. Dla niemieckiej demokracji nadszedł czas próby

Ciemności zimowego poranka spowijały jeszcze kraj, gdy w poniedziałek 8 stycznia tysiące traktorów - w samym tylko landzie Badenia Wirtembergia mowa była o 25 tysiącach maszyn! - wyruszyły na wcześniej ustalone pozycje. Część zablokowała autostrady, inne zaś centra miast - na terenie całego kraju.


Rozpoczęta tego dnia ogólnokrajowa akcja niemieckich rolników szybko stała się czymś więcej niż tylko protestem przeciwko rządowym planom zniesienia dopłat do paliwa dla maszyn rolniczych. Do rolników bowiem dołączyło wiele firm rzemieślniczych i transportowych. W komunikacyjnym zamrożeniu kraju rolnikom „pomogli" też maszyniści, którzy strajkowali od środy do piątku. Doprowadziło to do wstrzymania ruchu kolejowego i wzmocniło wrażenie, że rok 2024 będzie w Niemczech wyjątkowo niespokojny.


Mittelstand na barykadzie

Protesty rolników trzeba bowiem widzieć w szerszym kontekście: pogarszającej się sytuacji gospodarczej i społecznej.


Grupę, która blokowała drogi, najlepiej określa niemieckie słowo Mittelstand: oznacza małe i średnie przedsiębiorstwa, firmy prowadzone najczęściej przez rodziny. To zresztą nie tylko pojęcie ekonomiczne. Grupa ta uważa się za fundament niemieckiego społeczeństwa. To ludzie wyznający etos pracy, często mieszkający na wsi lub w mniejszych miastach, twardo stąpający po ziemi, niemający czasu na kulturowe nowinki z wielkich miast. Produkują żywność, budują domy, naprawiają, przewożą. Dlatego mogą liczyć na poparcie społeczne.

Ich zryw jest wyzwaniem rzuconym politykom w Berlinie. „Rządowi doradcy to ludzie, którzy nigdy nie pracowali, nigdy się nie spocili" - mówił Joachim Rukwied, prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Rolników, które koordynuje ogólnokrajowe protesty.

Zum Original