Noc z wtorku na środę, 20 grudnia. Do domu Izabeli Seiler w Barsinghausen koło Hanoweru przyjeżda samochód wyposażony w chłodnię. Mężczyźni wypakowują sporej wielkości kartony. W środku znajdują się polskie słodkości: serniki, makowce, szarlotki, pierniki. Wszystkiego razem 40 kilogramów.
Pani Izabela kwituje odbiór, płaci, a dostawcy ruszają w drogę. Dziesiątki takich wigilijnych pomocników kursuje obecnie po niemieckich drogach, tak żeby jeszcze przed wigilią Bożego Narodzenia polskie wypieki trafiły do jak największej liczby rodaków, którzy żyją w Niemczech.
Dla 41-letniej Izabeli ciasta, które wystawia teraz w swojej piekarni, to zarówno powód do dumy, jak i niepokoju. Polka dopiero co we wrześniu otworzyła swój własny lokal w Wennigser Mark, małej wiosce koło Barsinghausen. Miejsce wybrała ze względu na niski czynsz i lokalizację obok drogi, którą mieszkańcy okolicznych miasteczek jeżdżą do pracy, głównie w stronę Hanoweru.