Od poniedziałku (18.09.2023) aktywiści z grupy Ostatnie Pokolenie (po niemiecku Letzte Generation) ponownie zaczną akcje blokowania głównych arterii Berlina.
Mieszkańcy stolicy mogą spodziewać się powtórki dramatycznych scen, które obserwowali w maju tego roku. Jedną z nich wspomina w rozmowie z DW Konstantin. Przebieg wydarzeń pamięta bardzo dobrze. Sam był jedną z sześciu osób, które wówczas usiadły na jezdni Puschkinallee. Jego towarzysze przykleili sobie ręce do asfaltu mocnym klejem. On wraz z drugą osobą miał wolne ręce, żeby w razie potrzeby móc utorować drogę, np. dla karetki.
Na ulicy, która prowadzi do centrum Berlina, szybko utworzył się długi korek. Ludzie zaczęli trąbić. Część zaczęła wychodzić z pojazdów. Jeden z kierowców oblał protestujących wodą. Zaczęła się nerwowa szarpanina. Po paru minutach pojawiła się policja, która po spisaniu danych skupiła się głównie na ochronie demonstrantów i na próbie oswobodzenia rąk aktywistów za pomocą specjalnych preparatów.
Konstantin z tego ciągu chaotycznych wydarzeń wspomina jeden szczególny moment. - Z oddali zaczął zbliżać się do nas mężczyzna. Był bardzo zdenerwowany. Krzyczał. W końcu nachylił się w moim kierunku i przybliżył głowę do mojej twarzy. Krzyczał, że od tygodnia codziennie stoi tu w korku i że to jest jedyna droga, którą może zawieźć córkę do szkoły. Spojrzałem mu intensywnie w oczy, zaczęły mi drżeć usta, byłem bliski płaczu i pomyślałem „jak bardzo to przykre, że muszę to robić".