Kanclerz Sebastian Kurz nie wesprze Warszawy w sporze z Brukselą o praworządność - mówi w rozmowie z DGP prof. Kathrin Stainer-Hämmerle
Jak by pani najkrócej opisała koalicyjny rząd Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP) i Zielonych, który został zaprzysiężony w tym miesiącu w Wiedniu?
Tego gabinetu nie można opisać klasycznym podziałem na prawicę i lewicę. Jakieś 75 proc. programu tego rządu nadal można określić jako konserwatywne. Ale pozostałe 25 proc. to już pomysły Zielonych. Dlatego w programie znajduje się wiele sprzeczności i żeby ocenić, czy to wszystko zadziała i czy ten gabinet ma szansę przetrwać pięć lat, trzeba jeszcze poczekać. Nowy rząd na pewno jednak odzwierciedla charakter samego kanclerza Sebastiana Kurza, który jest bardzo elastycznym politykiem, konserwatywnym, ale i liberalnym zarazem.
Czy sami Austriacy przekonali się już do tej egzotycznej koalicji?
Dla wielu była to duża niespodzianka, że to akurat te partie zasiadły po wyborach do stołu rokowań. Ale już w czasie negocjacji koalicyjnych poparcie dla takiego rozwiązania zaczęło dynamicznie rosnąć. Dla wyborców tych partii ważne jest to, że obie pozostały przy swoich najważniejszych obietnicach. Jeśli chodzi o migrację, Sebastian Kurz i jego ÖVP utrzymują restrykcyjny kurs, a Zieloni zadbali, żeby głównym motywem prac rządu była ochrona klimatu.